czwartek, 31 marca 2011

Relacja Senkvice Słowacja ( 12-14.02.2011 )trening bmx

Witajcie moi mili. Jeżeli myślicie ze po ostatnich zawodach sezonu bmx-owcy i 4-crossowcy siedzą w domu, piją browarki i obijają się na tyle sposobów na ile tylko jest to możliwe, jesteście w solidnym błędzie, z którego zaraz postaram się was wyprowadzić.



W miniony weekend wybrałem się razem z 6-stką znajomych rowerzystów do Słowackiej malutkiej miejscowości Senkvice (300 km od Cieszyna). Cel wyjazdu był jasny PROGRES PROGRES i jeszcze raz PROGRES !!!!! :D. Wyjazd o godzinie 9 z Gliwic i po 4,5h jazdy byliśmy na miejscu, szybkie rozeznanie na hali oraz ogarnięcie noclegów. Lekki odpoczynek, posiłek bogaty w raketfjuel (węglowodany) i po 15 godzinie stawiliśmy się na pierwszy trening. Akurat w ten weekend na hali trenowała reprezentacja Węgier min (Peter Praicer).
Najpierw lekki rozjazd, pare przejazdów po torze pompując i postanowiliśmy pobawić się na bramce, ćwiczyliśmy kolo 30 min start z bramki (elegancki random). Dodatkowo za startem jakieś 20 metrów postawiona jest fotokomórka mierząca czas od opadnięcia bramki, pozwalająca pokazać czy ostatni start był lepszy od poprzedniego, bardzo przyjemne urządzenie :D. Pod koniec treningu trochę przejazdów luźnych po torze.
Parę słów o torze, mieści się on przy torach kolejowych, a kiedyś prawdopodobnie była tam bocznica. Tor i pierwsza prosta szeroka dla 4 zawodników, następnie 2 proste i 2 bandy i ostatnia prosta wraca pierwszą prostą tyle ze od tyłu. Dużo chopek, dość stromych wybić i lądowań. Żeby przejechać płynnie tor trzeba solidnie pompować, dociskać wybicia i idealnie wklejać się w lądowania, inaczej nie ma wystarczającej prędkości żeby lecieć większe przeszkody. Tor bardzo techniczny i kondycyjny. W hali dość ciepło było koło 5 stopni, jak myślę, dodatkowo piecyk na drewno do ogrzania zmarźluchów, ale nikt z nas nie stygnął, bo po co w końcu przyjechaliśmy ??? .. Progres !!! dokładnie.
Następnie powrót do domu, posiłek regeneracyjny, drzemka i o 20 pojechaliśmy jeszcze na 1,5 godzinny trening. Parę startów z bramki, a później zabraliśmy się za przejeżdżanie na pełnej .. toru :D , oblataliśmy chłopeczki, ja na swoim bmx, a 2 kolegów którzy pojechali na drugi trening z ekipy polski, na 4x. Powrót do domu, solidny posiłek, parę dowcipów na sen i spać.
Drugi dzień rozpoczął się dla nas kolo godziny 10, śniadanko, trening 2 godzinny, powrót, odpoczynek i po 15 godzinie kolejny 2-godzinny trening, gdzie również trenowaliśmy bramkę, technikę, silę i ogólnie bawiliśmy się na 102 :D.
Ostatniego dznia organizm dostał solidna dawke męczących treningów, ale zajawka która wzrosła milionkrotnie nie pozwoliła na siedzenie na pupie, o 11 byliśmy na hali i zaliczyliśmy ostatni trening. Trochę bramki i zabawy na torze, później powrót do pensjonatu, pakowanie, szałer, zakupy w sklepie Monsterów i po 5 godzinach jazdy byliśmy z powrotem w domu.
Wyjazd mega udany, progres zauważalny i wielka nowa dawka miłości do jakże pięknej dyscypliny jaką jest bmx Racing. Za parę tygodni poprawka wyjazdu, a póki co treningi w Czechach Triniec dzien wczorajszy 17.02.2011 i wielka chęc na jeszcze, a jeżeli pogoda w końcu się popsuje zawsze pozostaje nam hala w Słowacji.
Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieje, że też nie możecie się doczekać nadchodzącego sezonu Bmx Racing i 4x.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz