4 dni jazdy po najsliczniejszym torze w Polsce, dużo treningów, dobra zabawa, zawody, mnóstwo smiechu i afterparty z milfami. To wszystko już w tym odcinku :D
Kolejny sympatyczny wekeend tego roku. Wypad zaplanowałem na czwartek, kiedy to opuściłem Gliwicki kwadrat i wraz z moim prywatnym osobistym fotografem Błażejem Tokarem udaliśmy się w podróż do Szczawna Zdroju. Ładna pogoda, spokojna jazda, kanapki ze schabowymi i muzyka z głośnikach, wszytsko to umiliło nam podróż. Dotarliśmy po południu, zgarneliśmy mojego team meita Polaka Macieja z polanki, następnie zalogowaliśmy się u Macieja na meiszkaniu gdzie gościł nas przez 4 dni, za co serdeczne Bóg zapłać :D.Wieczorkiem wyskoczyliśmy polatać po torze i zobaczyć co się pozmieniało. Trening okazał się bardzo sympatyczny, dużo słoneczka, jazdy do samego wieczora. Skoczone nowe chopeczki, tor zmienił się dość sympatycznie, pierwsza prosta: pare belek 4 wałeczki, następnie banda podwyższona i zakończona błazerią która uniemożliwia wypadnięcie z niej, 5 wałków, banda i zamiast długiej płaskiej chopy, teraz mała smieszna a za nia ALUTKA :D dabelek z dziureczką, przesympatyczna chopeczka, gościłem na niej nie raz, następnie moją największa zmora banda za Alutką, nie za wysoka i obsypana z jazdy piachem, a co mi zrobiła dowiecie się poniżej, następnie pare muldek stoliczek i dalej muldki, po nich wjazd na drewniaka ( dropik ) za nim chopa nad bandą bardzo przyjemnie wybijająca. Po chopeczce nad banda banda 90 stopni a w srodku mała bandeczka, skąd prosy napędzali się na duża chopę 10 metrowa z plaskim dlugim wybciem, trzeba będzie to dopracować w moim wydaniu :D. Pożniej wersja bez zmian 2 dable długi step up, tripl lub dabl i m-ka i jestesmy już na mecie. Po rozmowie z Panem Andrzejem dowiedziałem się że prawdopodobnie zostanie wskrzeszona big Szczawniana, co niezmiernie jest dobrym pomysłem, każdy kto siedzi troche w temacie wie o co komon. Do rzeczy Slipczak, pokatowane w czwartek, w piatek rano po sniadaniu schaboszczakowym lub przekozackiej jajecznicy, już nie pamietam czyli gdzies koło 12 wyskoczliśmy dalej ogarniać progres na polanke, zmieniłem oponke na szersza, ponieważ rzucało mną jak szmatą na bandach, okazało się to dobrym posunięciem ale nie na tyle żebym kur... nie został frajerem wieczoru ale o tym za chwile :D. Prażyło jak w piekarniku ale Slipczak czuł we wszystkich połamanych kościach że pyknie deszczem i nie pomylił się po poludniu chmurki zajrzały nad polanke i jebło deszczem i padało do rana następnego dnia. Z wieczora postanowiliśmy zajrzeć na tor, ponieważ oficjalnie miał odbyć się trening z bramką, przekosmiczne spagetii na obiad miał nam dać power do pełnego lansu i wyjaśnienia na bramce :D. Dojechawszy na polanke w połowie drogi zastaliśmy machającego człowieczka, okazało się że jest to przybysz z USA o korzeniach Polskich a mianowicie Jarrod Jakubiak startujący w Pucharach Świata i cyklu Euro Series, trzeba przyznać że nie miał on szczęścia jak na dzień swoich narodzin przyjechał on z Warszawy, zgubiono jego rower, dojechał do Szczawna i zakopał się próbując zawracać, po wielu zabiegach łopatologicznych i akcji z linką cholowniczą, walczyliśmy jakiejś 1,5 godziny i wyciągneliśmy Mikre solenizanta, strzeliliśmy pare słodkich fotek i przed 24 poszliśmy w kimono. Dzień zawodów przywitał nas słoneczkiem, ćwierkaniem ptaszków i miłym nastrojem. Standardowe sprawdzenie co dzieje się na fejsie, obijanie, oglądanie wcześniejszych foteczek, pakowanko i kolo 14 dotarliśmy na tor. Spokojnie, bez napinki zmiana oponki, modyfikacja manetki xt i zdąrzyłem przejechac 2 razy traske na treningu :D, czasóweczka gdzie uzyskałem 35 miejsce z czasem 44,2 sek, jechałem z flo i bardzo sympatyczny, płynny przejazd, tak jestem zadowolony :D. Pozniej kategoria Rookie, gdzie chłopaki czesali nie z tej ziemi. Następnie treningi z brameczka, musze przyznac że szło jak z pyty, starty siadały i to nawet bez przenoszenia koła nad bramka :D.
Pare starć z walką powietrzna z innymi zawodnikami, jakieś objazdy na bandzie, bardzo pozytywnie nastrajał do wieczornej rzeźni jaka miała się odbyć, człowiek czuł że nie ma lipy. Nastał czas głównych biegów, moja czwórka opiewała w 3 zawodników, start dość sypmatycznie wyszedł, jednakże na 3 bandzie przyfrajerzyłem złapałem poslizg i pożegnałem się z kolejnymi biegami, pozdzierałem Slipczaka troche i zaczełem koncentrowac sie na afterparty :D, wersja dla mediów " taki słaby wynik ponieważ oszczędzałem się przed afterem" !. Obejrzeliśmy sobie zawody do końca szybkie pakowanko, powrót, kanapki Pani Polak, ogarniecie i o 23.30 wbiliśmy w plenerek zaczeło się party hard !, pare piwek i człowiek odetchnął, przekomiczne opowiastki Macieja Polaka, po których miałem zakwasy i szczękoból od ciągłego zacieszu i uderzyliśmy na docelowe miejsce głównego baletu. Wypłacamy 35 zł za persone wbijamy patrzymy a tam istne wesele średnia wieku 35, same milfy i rozwódki :P. Wypiłem browara z ziomami, pare dowcipów i dokończylismy melon w plenerze. Powrót o 4 lekki katering po drodze :D. Niedziela bez bolu głowy pare zjazdów po polance i powrót do Gliwic. Piękne zawody, piękni zawodnicy, piękna pogoda, piękne starty, pięknie wszystko. Chciałbym niezmiernie serdelcznie podziękować Maciusiowi Polakowi za przygarnięcie i wikt, Błażejowi Tokarowi za foteczki, Łysemu za nieogar :D, Panu Andrzejowi Skrzypczakowi za mega wyczesane zawody !!! oraz dla wszystkich innych wielka siekierka za mile spędzony weekendzik. pozdrawiam sLipczak :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz