Kolejna wyczesana edycja w polskim fourcrossowym wydaniu za nami !!. Klimat superligi a poziom pucharów świata. Solidna ekipa z Czech zaserwowała nam polsko-czeski sparing scigankowy. A ty siedziałeś w fotelu i klikałeś kanały w TV lecząć kaca ehhhh ...... :)
Druga edycja zawodów bez licencji, pełen bukiet endżojmentu i bardzo intensywnie, extremalnie spędzona niedziela. Do Rybnika ściągnęło 41 zawodników, w tym solidna dawka rajderów z czech. Po dotarciu na trasie i sniadaniu mistrzów ( serek, bułeczka, kabanosik ) naszym oczom ukazał się obrazek rodem wzięty z teletubisiów, fanklub czeskich rajderów ubrany w kolorowe jednoczęściowe dresy J, pełen lans i brawura, widać że depenizacja dragów robi robote na plus za nasza południową granicą :D. Cały czas widać było tumany rajderów przecinających trase. Pogoda słitaśna, w nocy padał deszczyk, który zrosił cała trase, jedynie wiatr jak podczas sztormu troche chłodził nasze ciałka. 2 godziny treningów, przypomnienie trasek i linii. Nastepnie 3 biegi eliminacyjne, wybrane przez maszynę losującą. Kolejno 2, 1, 1 miejsce w biegach szatańskie, brawurowe akcje z wielkimi aspiracjami i chęcią walki przystąpiłem po lekkim brejku do finałów. 32 zawodników i kolejne biegi. Brak turba przy starcie zmusił mnie do kombinowałem z ustawieniem na bramce, jednakże miejąc na uwadze prośbę o nie przeskakiwanie bramki musiałem grać fer :P. Sukcesywnie brnąłem do przodu i awansowałem dalej w piekielnej drabince 4crossowej maszyny :D. W półfinale zmierzyłem się z własnymi lękami, Denisem Drozdem z jeszcze jednym kolegą z Czech i razem z Denisem awansowaliśmy do wielkiego finału finałów. Z drugiego półfinału awansował Remek Oleszkiewicz i Łukasz Baran. Ja złapałem kolejnego kapcia i poszedłem, żebrać o dętke. Załatawszy, udałem się na start. Emocje sięgały zenitu adrenalina wychodziła uszami. Od lewej ustawieni byliśmy następująco Maciej Chmiel, Łukasz Baran, Denis Drozd i Remek Oleszkiewicz. Komenda poszła, łydy napięte i piiiiii …. wio ruszyliśmy. Pierwszy w pierwszy zakręt wbił się Denis za nim Łukasz i Remek, ja brawurowo poleciałem driftem z jedną nogą wypięta i po ataku taktycznym znalazłem się na drugiej pozycji, czując na plecach oddech Remka. Pare dopompowań i na pro sekcje wjechaliśmy w kolejność Denis, Maciej, Remek i Łukasz. Wszyscy przeżyli, banan pojawił się na buzi uściskaliśmy się i rozmawiając podążyliśmy w górę trasy odbierając gratulacje od napalonych fanek i ogólnie ludzi J. Wręczenie dyplomiksów, splendor spłynął na finalistów, losowanie szpejów i kolejny raz obłowiłem się niczym i odpaliliśmy pakowanie. Złapałem kolejnego kapcia, 4 podczas całego dnia zawodów, masakra !!!! Podsumowując 7 biegów przez cały czas trwania zawodów, przekosomiczna porcja dobrej zabawy, nowi znajomi z Czech i życie jest jeszcze zajebistsze !!! . pozdrawiam fanów z Gliwic, którzy przybyli mi kibicować prywatnym, osobistym fotografom Marcelowi Haczkowi, Błażejowi Tokarowi i Łukaszowi Babiarzowi i wam że szarpnęliście się przeczytać takie głupoty :D. pozdrawiam Maciej Chmiel
kolego Slipczak, Ty wariacie :p :)
OdpowiedzUsuńFajna ta fota na bandzie! "Brawurowy drifcik" że ho ho :) Relacja też z werwą, rozkręcasz się Slipi, nie ma co :*
OdpowiedzUsuńNie szczepior, tylko Szczypior!! :P
OdpowiedzUsuńszczepior :]
OdpowiedzUsuń