środa, 25 lipca 2012

5 x Mistrzostwa


Takiego sezonu jeszcze nie było przed Slipczakiem, pięć imprez rangi mistrzowskiej w poczet których wliczą się 3 imprezy Mistrzostw Polskich w dyscyplinach: Fourcross, Downhill ( moj pierwszy start na tego typu zawodach ever ) oraz Bmx racing, dodatkowym i momentem kulminacyjnym będą jednak Mistrzostwa Europy oraz Mistrzostwa Świata w Fourcrossie, pierwsze odbywające się w naszym rodzimym Szczawnie Zdroju, natomiast MŚ zagoszczą w roku bierzącym do Austrijackiego Bikeparku w mieście Leogang.





Jestemy juz po Mistrzostwach Polski gdzie zająłem 5 pozycję. Tym razem bez zwichnięcia biodra i bez żadnej gleby. Pogoda podczas zawodów dopisała, frekfencja troche gorzej, w elicie wystartowało 13 osób, niestety mój dobry przyjaciel, oraz rywal Szymon Smołka dzien przed zawodami poleciał za bardzo piecem na pierwszej prostej i przycrashował łamiąc rekę, tym samym ze spuszczonął głową na kwintę oglądał całe zawody w roli widza, pozdrawiam i szybko się zrastaj! Drugi kolega Żeźnik wleciał w dziurę Alutki, łąmiąc łokieć życze szybkiego rehabilitingu. 
Zawody rozgrywane były sposobem czeskim: 1 bieg eliminacyjny na czas, później 3 biegi w tych samych czwórkach, za które otrzymywane są punkty z których później układa się drabinkę startową. Po eliminacjach metodą pucharowa. 


W czasówce zająłem 9 pozycję. W biegach dojeżdzałem na 2 pozycji za Piotrkiem Paradowskim a przed jak wyczytałem pare godzin temu konczącemu kariere 4x Łukaszowi Baranowi, ktorego chciałem wysciskać i życzyć powodzenia, zarazem zaapelować niech jednak wbija na kolejne zawodziksy w luznym klimacie i posciga sie od czasu do czasu, przy bronxie i kiełbasce, siekierka men ! :D. 
Pierwszy bieg z drabinki z kolega Baraną oraz Kuleszmanem, dojechałem jako drugi awansując tym samym do 8 finalistów. Późneij bieg o wejście do finału Kuleszman, Oleszkiewicz, Stefaniostefanowski :). Brameczka siadła jak siemasz ostatnie muldki wbijałem lekko z przodu zjechałem do środka i z pierwszego zakretu wyszedłem jako pierwszy później cięcie zakrętu lekka rzeźba przed alutką zakręt i przed drewniakiem wbijałałem się w niego jako pierwszy, tuteż niewiadomo skąd pojawił się Kuleszman na chopie przez bandę, wbił się przede mna na bandzie przed dużą chopką i wyhamował do zera, zjechaliśmy jak pizdeczki z chopki, łysy poległ na 3 bandzie i tym samym dojechałem do mety jako 3 persona, nie wchodząc fo dużego finału, wygrałem mały finał zajmując 5 pozycje. Ogólnie słabo ale lepiej tak niż 11 tygodni leżeć na tyłku i leczyć zwichnięte biodro (pozdrowienia dla Adama Krzywdy doktora który naprawił Slipczaka). 
Nie mogłbym nie spomnieć o ekipie z Wrocławia, z która to miałem szaloną przyjemność przyafterzyć i spędzić mega zajawkową niedziele zwiedzając Wrocławskie miejscówki, będąc oprowadzany przez kolege Dżonego, wielka piona dla całej ekipy !!!!!

Podziekowania dla wujaszka Łysego za tripiki, zwiedzanie i wszelkie pomoce. Dodatkowo dla Puzona hi5.

Kolejnym etapem wycieczki były Mistrzostwa Polski w Downhillu, pierwszy raz w mojej dwukołowej karierze dzięki uprzejmości Velo.com.pl, Agang.eu i Author Polska mogłem dosiąść Aganga Ninja 3.0 fulla 180 mm z przodu i z tyłu, zmierzyć się z lokalnymi wyjadaczami na krajowych trasach.

W piątek dotarliśmy do Zawoji, pierwszy raz postanowiliśmy wjechać wyciągiem i przejść trasę, żeby móc zapoznać sie z jej przebiegiem. Dziewiczy przejazd, skoczone wszystkie większe elementy na trasie i przy samym jej końcu za dropem na płasko przy barze za szeroko wbiłem się w bandę, uciekło mi koło i zaliczyłem eleganckiego faceplanta, zamiatając ryjem po glebie i zarysowując sobie facjąte goglami. Oczepałem się i dokończyłem przejeździk.


W sobotę po całonocnych opadach i mało sprzyjającej aurze ruszyliśmy na stok. Totalne bagno na rowerzystach natknęło nas zarzucenie wetscreemów za które dziekuję Świeżakowi. Cały dzień zabawy w błocie, drifty, loty z jedna nogą, mega sok, wielki smajl i hedonizm :D, upierdoleni niczym stolik Durczoka wrócilismy na kwadrat. Grilik na kolacje, mile spędzony wieczór w sympatycznym gronie: Daniel 2 raz jeżdzącego na rowerze do dh, Romecik Asa przestworzy, kończącego 6letnią przerwę w starach na dh, wyposażonego w  maszynie, którą kupił sobie na dzień dziecka :)

Agatka teamowy mechanik ogarniacz wszystkich rzeczy. Wielka przyjemność posmigać z teamowym kolega Świeżakiem, który to przedstawiał interesujące poglądy na wiele konkretnych tematów, wielkie pozdro:D.  

Niedziela dzien zawodów w nocy aura nasz oszczędziła, a poranek zaczął się przyjaźnie od cieplutkich promieni słońca. Traska zaczęła przesychać treningi na lekkim błocie z wetscreemem z przodu. Nastał czas eliminacji, startowałem jako jedna z ostatnich person, wykręciłem czas 3,15min zajmując 23 bodajże pozycję w elicie. W finale udało mi się poprawić czas o 5 sek ale spadłem o pare person w klasyfikacji, uplasowując się na 27 pozycji na moich pierwszych zawodach DH. Miałem wrażenie że sekcje w lesie to nawet staruszek z endoprotezą szybciej by przeszedł sprowadzając rower od mojego super zjazdu :).
 Dokaturlałem się do mety waląć na chopach kaczkeny, jezeli ktos uchwycił proszę o podesłanie fotensów:). Ogólne wrażenia po pierwszych zawodach zjazdowych, mega pozytywne, fajny klimat dużo nowych i też starych superligowych twarzy. Ciekawa zajawka dla wszystkich którzy maja fajne górki pod domem. Ja potraktowałem ten start jako nauka jazdy po mokrym i dopełnienie treningu 4crossowego i bmxowego, które to uwielbiam, jako esencja poweringu, sił i flou dla prawdziwych gringos :). Kończąc zapraszam na kolejne zawody do Lublina, treningi i jazdki z moja osoba bo sezon w pełni a wy dalej siedzicie przed kompem i czytacie te brednie :). Trzymajcie się i uśmiechnijcie się rano przez 20 sek :D !!



 Na sam koniec wrzucam zdjęcie stonogi z mojej szklarni endżoj :) 






1 komentarz: