Racing w światowym wydaniu :)
Mając za sobą wtorkowy treningi na bmx w Czeskim Trincu oraz środowy 4x w Jeseniku wyruszyliśmy po przygody. W czwartek zapakowaliśmy się w turbofodzika i udaliśmy się w dalece upragniony pierwszy wiekszy roadtrip w tym roku, oraz pierwszy po totalnej rozwałce z ubiegłego roku w Szczawnie Zdroju, w którym to odpadła mi noga w biegu finałowym.
To same miejsce po okresie 9 miesięcy, niczym pełno wynoszona ciąża, nastąpiła pierwsza konfrontacja z torem, na którym to doznałem zwichnięcia biodra, skutkiem czego zaznałem wszelkich atrakcji kalekiej osoby, baseny, kaczuchy pełen wypas J.Kolejna edycje nowego pucharu świata 4x ProTour, która to zastąpiła puchary swiata organizowane przez UCI. Do zawodów przystąpiły 94 osoby, na treningach dało wyłapać się włoskie, szwabskie, czeskie oraz wiele innych europejskich akcentów. Dodatkowym smaczkiem zawodów była relacja internetowa na żywo ( dlatego też starałem się nienarobić wioski :). Noclegiem uraczył nas kolega Łysy ( Marcin Stafaniuk ) na którego cześć wznosze wielką siekierkę.
W czwartkowy wieczór rozpoczeliśmy treningi, tor prócz mięsnego jeża naszpikowanego beleczkami na pierwszej prostej nie uległ modyfikacji.
Pierwszego dnia przeleciałem wszystkie chopeczki, tym samym byłem gotowy do progresu w dniach kolejnych.
Piątek rozpoczęliśmy sytym śniadaniem, ociekającym w weglowodany zgodnie z zaleceniami pana trenera :). Następnie udaliśmy się na ujeżdzanie dwieściepięćdziesiątki Łysego. Jedno powiem: pełen dżemor, zakochałem się w tym crossiku, poryłem tą zabaweczką polane niedaleko babci Marcinka i z wielkim bananem na buzi udaliśmy sie na słoneczną pokatowac na rowerkach co nieco. O 20.30 rozpoczęły sie treningi z bramką. Uczucie - nie do opisania, po tak długiej przerwie cieszyłem się jak dziecko mogąc znów wylecieć na pełnej płynnym, egzotycznym ruchem bioder, razem z innymi 3 zawodnikami. Uśmiechałem się od ucha do ucha, zbierając spojrzenia innych mówiące: "jakiś naćpany" :P
Solidna kolacja i spanko.
Sobota, dzień zawodów.
Rano skoro świt o godzinie 11 wstaliśmy, przybrekfaściliśmy i bardzo powoli zebraliśmy sie na polankę. Osobiscie rozbiłem kocyk na trybunach i jak to u leniwców bywa, wylegiwałem sie do godziny 17 w międzyczasie oglądając elimicnacje oraz bardzo widowiskowy finałfinałów w kategorii junior.
Odprawa zawodników, nastroje były bojowe, zapach krwii unosił się w powietrzu:)
O godzinie 18.30 odbyły się eliminacje czasowe, w których to uzyskałem 31 czas na 94 zawodników, robiąć potężnego kaczkena na największej chopie.
w bande wchodziłem jako 3 lekko ją ścinając i próbując wyprzedzić ziomeczka z zagramanicy jadącego przede mną. Następnie spadłem na 4 pozycje, na bandzie po drewniaku poszedłem wysoko skacząc dropik i awansując jedną pozycje, po blocie a może powienienm napisać totalnym bbbbbbbaaagnie jechało się niczym na snowboardzie, totalna jazda figurowa, dalej ostro napinałem na pedały, kalecząc kolejne chopy i próbując rozbujać maszynke, przed ostatną m-ką zauważyłem swoją szanse, zawodnik jadący jako drugi przyhamował i przejezdzał chopeczke, to za długo nie myślac dołożyłem pare korb i wybiłem się niestety zabrakło paru centymetrów i miotnęło mną niczym worek kartofli i przycrashowałem, finalnie lądując na 4 pozycji w biegu. Wracałem do góry nosząc pare godzin wczesniej białe wylansowane wdzianko ( podziękowania dla InterStyle24 ),
obecnie w kolorze ziemnego brązu uśmiechnięty i zadowolony że porycje w bani jest na odpowiednim poziomie, troszeczkę brakuje powera ale to kwestia najbliższych tygodni. Żądny krwi wypatruje kolejnych zawodów. Wielka piąteczka dla prywatnego, osobistego fotografa Błażeja Tokara oraz sekretarki Rudej za przesympatyczny tripik i wielkie dzięki za czytanie tych bredni :).
Podziękowania dla:
- Velo - Author, Dartmoor - www.velo.com.pl
- InterStyle24 - www.intershop24.eu
- Błażej Tokar photograpy - www.blazej.ownlog.com
- MetroBikes - www.metrobikes.pl
Na zdjeciu mistrz drugiego planu Kamil Tatarkovic :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz